Zmiana … hmmmm (cd.)
W kroku drugim proponowałam, żebyśmy nie rozwiązywali problemów, na które nie mamy wpływu… to ważne, szczególnie dla nas samych. Kiedy zabieramy się za sprawy, na które nie mamy wpływu, już na wstępie jesteśmy na przegranej pozycji. To niby takie oczywiste, ale często (świadomie bądź nie) zabieramy się za takie rzeczy. Pisałam również, że zadziałanie w drobnej części sprawy może spowodować, że problem nie zniknie, ale okaże się mniej poważny lub znacząco złagodzimy jego skutki.
Dlaczego tak uważam? W swojej pracy miałam już kilka/wiele takich sytuacji. Jednak najbardziej o słuszności takiego myślenia i podejścia do sprawy przekonała mnie sytuacja dotycząca spraw wychowawczych naszej szkoły…
Otóż w październiku 2010r. nasi nauczyciele zgłosili mi problem dotyczący zachowania uczniów w szkole. Powiedzieli, że coś złego zaczyna dziać się z zachowaniem uczniów na lekcjach, że coraz trudniej jest je zacząć i, że problem dotyczy coraz to młodszych dzieci. Powiedzieli, że póki co radzą sobie, ale mają świadomość, że jak nie zadziałamy, to może być źle! A tego by nie chcieli. Poprosili, żebym pomyślała jak można temu zapobiec i … i długo nad tym myślałam… Tak czy owak na początku 2011r. zabraliśmy się za budowanie Szkolnego Sytemu Wsparcia dla uczniów, nauczycieli i rodziców (nie będę go teraz opisywała…pewnie zrobię to przy innej okazji) co wcale nie było łatwe! Mieliśmy przekonanie, że cokolwiek zrobimy to i tak problem zostanie, bo przecież niegrzeczne i rozbrykane dzieci były, są i będą. Do tego jeszcze te współczesne czasy, roszczeniowe środowisko i MY Nauczyciele na przegranej pozycji bez zrozumienia całego świata. Zaproponowałam wtedy, że na pewno możemy zrobić tak, żeby w trudnych sytuacjach „wyprowadzać” problem poza klasę i mieć „kogoś” kto go przejmie aby nauczyciel mógł dalej spokojnie prowadzić lekcje. Wtedy powstał nasz punkt SSW, którego celem miało być tylko albo aż „pozbywanie” się rozwiązywania problemów wychowawczych w czasie lekcji. Wszyscy cieszyliśmy się, że kłopotliwi uczniowie już nie są kłopotliwi dla reszty klasy. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, bo przecież to, co zamierzaliśmy STAŁO SIĘ i mogliśmy OGŁOSIĆ SUKCES. Przecież o to nam chodziło :)…
Kiedy zrobiliśmy to, na co mieliśmy wpływ, szybko okazało się, że to, co zrobiliśmy ma większy sens i pokazało NOWĄ PERSPEKTYWĘ PROBLEMU. Do tej pory widzieliśmy tylko problem nauczyciela, klasy, szkoły i złych dzieciaków, które nie chcą z nami współpracować! Jednak PROBLEM TU I TERAZ okazał się dużo bardziej złożony. Okazało się, że uczniowie, którzy przeszkadzali, nie pozwalali rozpoczynać lekcji itp. często nie robili tego, bo np. nas nie lubią lub chcą pokazać się ze złej strony! Szybko zorientowaliśmy się, że oni potrzebują, żeby ktoś miał dla nich czas! żeby ktoś ich wysłuchał i nie oceniał! żeby ktoś pomógł im uporać się z samym sobą, z ich problemami/troskami, żeby ktoś zauważył w nich CZŁOWIEKA wołającego o pomoc!
Z perspektywy czasu …
Z drobnej sprawy zrobiliśmy WIELKĄ RZECZ. Uczniowie, rodzice i nauczyciele mają miejsce, gdzie mogą przyjść po pomoc w rozwiązaniu problemu. Sprawy wychowawcze w szkole nabrały nowych rumieńców, bo zyskały miejsce, w którym uczniowie uczą się, jak rozwiązywać problemy. Dowiadują się, że nie są sami i kształtują swoje kompetencje społeczne.
Udało nam się dlatego, że nie braliśmy się za rzeczy, na które nie mamy wpływu. Nie pracowaliśmy nad tym, jak zmieniać lub karać niegrzecznych uczniów, jak pokazywać im w czym są źli. Skupiliśmy się nad tym, żeby trudne sprawy rozwiązywać w „komfortowych warunkach” i żeby pomagać młody ludziom NAPRAWIAĆ to, co im nie wyszyło. W niedługim czasie okazało się również, że nasi uczniowie zaczęli spostrzegać to, że nie ma sytuacji bez wyjścia i że MAJĄ WPŁYW na siebie i swoje zachowanie.